czwartek, 10 stycznia 2008

Zycie niestety koryguje plany


a historia lubi sie powtarzac. Tak jak w 2005 roku z moja siostra Ola przeklinalismy Iberie i jej spoznienie w Madrycie, tak teraz przeklinamy SWISS AIR i balagan panujacy w tej firmie. Przez glupi blad w rezerwacji biletu samolot mial opoznienie i wystartowal 1,2 pozniej niz to bylo planowane. Wyladowalismy w Zurichu dokladnie w godzinie odlotu naszego nastepnego samolotu do Sao Paulo. Lienie lotnicze i w tym przypadku oczywiscie zaoferowaly nocleg i calodzienne wyzywienie, bowiem czekal nas caly dzien czekania na nastepne polaczenie.

Noc wiec i nastepny dzien zamiast gdzies na brazylijskiej plazy, spedzilismy na deszczowych obrzezach Zurichu w 5 gwiazdkowym hotelu Renesans. Pogoda nie zachecala do dlugich spacerow, wiec dzien ten spedzilismy korzystajac z hotelowego SPA.
Krociutka wedrowka po okolicahc uswiadomila nas w przekonaniu ze Szwajcaria to na wpol wymarly kraj. Prawie zero ludzi na ulicach mimo ze byla godzina 16. Czas pozegnac sie z Europa. W nocy autobus hotelowy zawiozl nas na lotniska. Tu kolejna niemila niespodzianka. Okazuja sie ze moja pianka do golenia ktora szczesliwie przeszla kontrole w Warszawie, tu stala sie niebezpieczna i mogla byc narzedziem terorystycznego zamachu. A wiec stracilem pianke. A samolot spoznil sie znowu z odlotem o ponad godzine. A wiec kolo polnocy opuszczamy Europe

Brak komentarzy: