niedziela, 13 stycznia 2008

Krotki pobyt w Sao Paulo


Planowalismy nocleg w tym wielkim miescie, ale jak juz wiecie przedluzylismy nagle swoj pobyt w Europie, a wiec podjelismy decyzje, zeby zrezygnowac z noclegu u naszego hosta i bezposrednio pojechac nocnym autobusem do Foz do Iguazu. Brazylia powitala nas 30 stopniowymi upalami. Na szczescie bagaze nam nie zaginely wiec bez przygod moglismy opiscic lotnisko. Super ze nasz host zrobil nam dokladny plan jak dojechac z lotniska do centrum. Dzieki temu moglismu zaoszczedzic pieniadze i tak cenny dla nas czas. Zamiast jakims idiotycznym busem turystycznym za 25 reali pojechalismy zwyklym miejsckim za 3,3 do stacji metra Tautepe i stamtad za 2,30 na dworzec autobusowy. W Brazyli jest taki system wchodzenia do autobusow, ze placimy z przodu przy kierowcy a potem przechodzimy przez waska bramke aby zajac miejsce z tylu. Nie u
krywam ze smiesnie bylo ogladac Kasienkie przeciskajaca sie przez metalowy kolowrotek, prawie tam utkwila, zreszta ja zapewnie wygladalem nie lepiej. Ludzie po drodze byli bardzo mili i usmiechali sie zyczliwie, chociaz spotkalismy sie tez z osobnikami ktorych na pewno nie chcialibysmy widziec na ciemnej opuszczonej ulicy. I tak bezpiecznie dotarlismy do dworca

Dworzec autobusowy Tiete nalezy chyba no najwiekszych w Ameryce Lacinkiej, jest tez bardzo nowoczesny, ma poczekalnie, olbrzymie sanitariaty i dziesiatki firm, ktore oferuje przejazdy w dowolnym kierunku i w nie do konca dowolnej cenie. Nasz host ostrzegal nas ze ceny teraz w okresie letnim, wakacyjnym wzrosly strasznie i bilet do miejsca tak atrakcyjnego gdzie spotykaja sie granice trzech panstw moze kosztowac nawet 70 dolarow zamiast 30 ktore placilismy ostatnim razem. Po prztybyciu na dworzec szybko ruszylem na poszukiwania odpowiedniego polaczenia, tylko 4 frimy oferowaly bilety w tamtym kierunkui od 150 reali do 110. Wybralismy najtansze polaczenie firmy paragwajskiej Brujula za 64 dolary z kolacja wliczana w cene przejazdu. Chodzilem po tym dworcu i przypominalem sobie jak krazylismy tu z Ola, moja kochana siostra. Pamietam jak wtedy nie moglem pobrac pieniedzy z bankomatu, bo moja karta nie dzialala w prawie zadnym z 20 bankomatow ktorte sie tutaj znajduja. Potem okazalo sie ze nasze konto bylo wtedy juz puste. Teraz mielismy inny problem, na tak wielkim dworcu nie ma zadnego kontoru zeby wymienic pieniadze, wiec musielismy zrobic to na lewo u sprzedawcy biletow po nieco gorszym kursie.

W Brazyli nie czuje sie tak dobrze jak w Argentynie. Nie rozumiem tak dobrze portugalskiegojak hiszpanskiego. Ceny o wiele wyzsze niz w Polsce. I czase m nawet trudno jest znalezc sklep spozywczy nie wiadomo czemu.


Na szczescie juz za 12 godzin bedziemy w Argentynie. Autobus bez wiekszy spoznien dowiozl nas do granicy z Paragwajem. Tutaj aby nie przechodzic kolejnych formalnosci wysiedlismy po stronie brazylijskiej okolo 5:30 rano. I co ciekawe miedzy Sao Paulo a Polska sa tylko 3 godziny roznicy. Tutaj nagle ta roznica wzrasta o 5 godzin, by zredukowac sie ponownie do 3 godzin po argentynskiej stronie. Miejsce w ktorym wysiedlismy jest nieprzyjemne. To granica przez ktora przelewa sie dziennie mnostwo przemycanego towaru. Zaraz po drugiej stronie mamy w Ciudad del Este wielka strefe wolnoclowa. Tak wiec Paragwajczycy i Brazylijczycy kupuja to co sie da by sprzedac to drozej w Aegentynie lub w Brazyli. Teraz glownie chodliwe saczescie komputerowe. Tak jak nasze mrowki przenaszace kiedys przez granice papierosy czy piwo tak teraz tu widzimy ludzi wysiadajacych z taksowek z niewielkimi plastikowymi torbami w reku. Co jest w srodku to tylko ich slodka tajemnica.

Czekamy na przystanku na autobus do Puerto Iguazu, i to poznajemy Argentynke ktora mieszka w Puerto ale byla na wakacjach nad morzem w domu swoich rodzicow. Opowiada nam ze Argentynczycy z Misiones kupuwali i kupuja domy na wybrzerzu Brazyli np w okolicach Florianopolis bo do argentynskiej riwiery w poblizy Mar del Plata daleko a klimat troszke inny. Wedlug zapewnien moto-taksowkarza autobus ma przybyc o 6:30 jest juz prawie 7 wyszlo slonce a autobusu nie widac. POdchodzi do nas taksowkarz oferujac usluge podwiezienia do granicy, mowiac ze autobus bedzie dopiero o 8. Oczywiscie klamam dran, bo na szczescie za 10 minut siedzielismy juz szczesliwi w drodze do ukochanej Argentyny. Na koniec jeszcze jedna niemila niespodzianka, kierowca powiedzial ze nie bedzie czekal na nas na granicy jak skonczymy formalnosci i ze musimy wysiasci i czekac na nastepny autobus juz w ramach jedneko biletu- Uczynilismy to bez zalu zegnajac Brazylie i rozpoczelismy nasz autostopowy rajd az jak mamy nadzieje do Ziemi Ognistej. Jakis Argentynczyk o wygladzie przestpecy w samochodzie 30 letnim chyba zabral nas przez most do argentynskiego punktu kontrolnego....

O dalszych naszych przygodach przeczytasz na blogu Argentyna

czwartek, 10 stycznia 2008

Zycie niestety koryguje plany


a historia lubi sie powtarzac. Tak jak w 2005 roku z moja siostra Ola przeklinalismy Iberie i jej spoznienie w Madrycie, tak teraz przeklinamy SWISS AIR i balagan panujacy w tej firmie. Przez glupi blad w rezerwacji biletu samolot mial opoznienie i wystartowal 1,2 pozniej niz to bylo planowane. Wyladowalismy w Zurichu dokladnie w godzinie odlotu naszego nastepnego samolotu do Sao Paulo. Lienie lotnicze i w tym przypadku oczywiscie zaoferowaly nocleg i calodzienne wyzywienie, bowiem czekal nas caly dzien czekania na nastepne polaczenie.

Noc wiec i nastepny dzien zamiast gdzies na brazylijskiej plazy, spedzilismy na deszczowych obrzezach Zurichu w 5 gwiazdkowym hotelu Renesans. Pogoda nie zachecala do dlugich spacerow, wiec dzien ten spedzilismy korzystajac z hotelowego SPA.
Krociutka wedrowka po okolicahc uswiadomila nas w przekonaniu ze Szwajcaria to na wpol wymarly kraj. Prawie zero ludzi na ulicach mimo ze byla godzina 16. Czas pozegnac sie z Europa. W nocy autobus hotelowy zawiozl nas na lotniska. Tu kolejna niemila niespodzianka. Okazuja sie ze moja pianka do golenia ktora szczesliwie przeszla kontrole w Warszawie, tu stala sie niebezpieczna i mogla byc narzedziem terorystycznego zamachu. A wiec stracilem pianke. A samolot spoznil sie znowu z odlotem o ponad godzine. A wiec kolo polnocy opuszczamy Europe

czwartek, 3 stycznia 2008

7 stycznia około godziny 7 rano lądujemy w Sao Paulo


Bilety do Sao Paulo kosztowały 3316 złotych na osobę (w obie strony) i były o około 1000 złotych tańsze niż te do Buenos. Ten fakt a także i to, że chcemy zobaczyć ponownie Wodospady Igauzu spowodował, że wybraliśmy lot do Brazyli. W Sau Paulo czeka na nas już host z Hospitality Club, u którego mamy zamiar spędzić 1 noc a potem ruszyć dalej do Argentyny:). Tmeperatura w Polsce - 10 C, w Sao Paulo + 30 C. To będzie prawdziwy szok.